niedziela, 28 grudnia 2014

2."Chcą cię przenieść na odział zamknięty, rozumiesz?"

UWAGA!
Z góry przepraszam, ale byłam zmuszona usunąć poprzedni wpis a krótką kontynuację zamieszczam tutaj, naskrobaną na szybko. Plan fabuły uległ zmianie. Dalszą część postaram się umieścić w najbliższych dniach.
_____________________________________________


Niemało wysiłku kosztowało mnie otworzenie powiek, które zdawały się ważyć tonę. Od razu poznałem, że naszprycowali mnie kolejną porcją środków uspokajających, bo myśli rozłaziły się na wszystkie strony jak mrówki wypłoszone z mrowiska. Chociaż może to nie najlepsze porównanie. Ale całkiem zabawne. Mrówki. Zachichotałem, co było do mnie niepodobne.
- Zwariowałeś, chłopcze? Masz zamiar spędzić tu resztę życia?
Zmarszczyłem brwi i chcąc zlokalizować źródło tego niezbyt uprzejmego głosu podniosłem głowę. A raczej starałem się podnieść, gdyż nic z tego nie wyszło. Wymacałem więc prawą ręką znajdujący się na krawędzi łóżka mechanizm i po chwili mocowania się z przyciskami, podniosłem zagłówek na tyle, by zobaczyć odwiedzającego mnie gościa.
Ależ szok. Że hej. Toż to roztropny brat bliźniak Śliskiego Jima.
A przynajmniej do takiego wniosku doszedł mój otępiały mózg. Koleś wyglądał identycznie jak Śliski Jim, ale miał zbyt świadomy i inteligentny wyraz twarzy.
- A pan to kto? - wymamrotałem, siłą woli powstrzymując swoje powieki przed ponownym zamknięciem.
- Nie wygłupiaj się, dobrze wiesz, kim jestem.
- Raczej nie tym świrem z pokoju 223 - znowu zachichotałem. - On nie potrafi zapiąć sobie sam rozporka.
Wymowna cisza była dla mnie wystarczającą odpowiedzią. Śliski Jim posłał mi spojrzenie, które mogło zabić.
- Ups. - Odchrząknąłem. - Trochę niezręcznie.
- Zmarnowałeś swoją największą szanse chłopcze, ot co. Byłeś tyle - prawie zetknął ze sobą kciuk i palec wskazujący prawej ręki - dosłownie tyle od wydostania się stąd.
Jęknąłem zdegustowany. Czy on musiał zmuszać mnie do myślenia?
- O co panu znowu chodzi? Nie zadowolił się pan zbeszczeszczeniem mojej bluzki? Musi mnie pan jeszcze gnębić? To bardzo nieuprzejme, psze pana. - Pomachałem mu groźnie palcem.
Wyraźnie irytował go mój brak zainteresowania. Wstał z krzesła i pochył się nade mną, ściągając swoje krzaczaste brwi w jedną grubą linię, która wyglądała niczym skrzydła gotującego się do lotu orła. Leć, orzełku, leć, przez góry i doliny.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - warknął, chwytając mnie za brodę i zmuszając do spojrzenia sobie w oczy.
- Przepraszam bardzo, ale rozproszyły mnie pana bujne brwi - wymamrotałem ze ściśniętymi ustami.
Mamrocząc coś gniewnie pod nosem, Śliski Jim jednym ruchem odłączył mnie od kroplówki.
- Ej! - zaprotestowałem. - Tak nie wolno! Znajdź sobie własną.
- Chcą cię przenieść na odział zamknięty, rozumiesz? Oddział zamknięty. Odpuścili już sobie nawet obserwacje, doktor Corner podjęła decyzję dziś rano.
Zamrugałem parokrotnie, trawiąc sens tych słów. Oddział zamknięty? Przecież już prawie od pół roku byłem na oddziale dla tych stabilnych, ostatni schodek do wyjścia na wolność, miałem już nawet ustalony termin. Dwudziesty siódmy września.
 Zapadła długa cisza, podczas której bezmyślnie gapiłem się na Śliskiego Jima. Cierpliwie czekał, aż sobie to wszystko poukładam, chociaż od czasu do czasu spoglądał z lekkim niepokojem na zamknięte drzwi pokoju.
- Ale jak to? - wycharczałem w końcu. Na wskutek odciętej kroplówki powoli zaczęło rozjaśniać mi się w głowie i z całą mocą dotarł do mnie sens jego słów. - Nie mogą. Miałem już ustalony termin! Miałem wychodzić!
- Trzeba było nie rzucać się na drzwi od szpitala. Co ci strzeliło do głowy?
- To wszystko przez te cholerne leki! - wybuchłem. - Gdyby nie one mógłbym się jak człowiek przedstawić rodzicom Polly i wszystko byłoby w porządku!
- Przez twoje szczeniackie amory cały mój misterny plan diabli wzięli - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Więc słuchaj mnie teraz bardzo uważnie. Nie opieraj się ich decyzją i nie miotaj, bo i tak nic nie wskórasz. Przeniosą cię tak czy siak, od ciebie zależy, czy pójdziesz po dobroci czy wezmą cię siłą. A jeśli choć słówko piśniesz o tej rozmowie, to...
Nie dowiedziałem się jednak co, bo wypowiedź Śliskiego Jima przerwały gwałtownie otwarte drzwi, w których stanęła doktor Corner.
- Jimy? Skarbie, a co ty tutaj robisz? - Stary skurczybyk w ułamku sekundy z powrotem stał się śliniącym się świrem. Przeniósł nieprzytomny wzrok na kobietę. Doktor Corner zacmokała z dezaprobatą i pomogła swojemu podopiecznemu wstać, po czym wyprowadziła go z pokoju. - No, wracaj mi szybciutko do siebie.
Wychwalając swój własny geniusz i przytomność umysł, skorzystałem z okazji szybko i podłączyłem kroplówkę. Doktor Corner zamknęła drzwi i z matczynym uśmiechem odwróciła się w moją stronę.
- Jak tam, Alfie? Główka już nie boli?
Leki znowu zaczynały działać, więc pokręciłem tylko wspomnianą wcześniej głową. Widząc moją niemrawą reakcję doktor Corner znowu zacmokała z dezaprobatą i odcięła mnie od zbawiennego wpływu odurzaczy. Zastanawiałem się, jak na mój organizm wpłyną takie ciągłe zmiany.
- Musisz mieć przejrzysty umysł w trakcie rozmowy z rodzicami - wyjaśniła, poklepując mnie pocieszająco po dłoni.
Wybałuszyłem oczy.
- Z rodzicami? - Ani trochę nie uśmiechała mi się ta perspektywa. - A co oni tutaj robią?
- Przyjechali odwiedzić swojego syna, oczywiście.
Tak niby przypadkiem akurat po tym, jak próbowałem udusić samego siebie. Zemląłem w ustach przekleństwo. Tymczasem doktor Corner już się zmyła.
Wspaniale. Cudnie po prostu. Wizyty moich rodziców przeważnie kończyły się tym, że skakaliśmy sobie z ojcem do oczu. Jego psychiczny syn nie pasował do reszty prawie idealnej rodziny i tato nie potrafił się z tym pogodzić. Dzisiaj przynajmniej miałem tę przewagę, że dzięki Śliskiemu Jimowi wiedziałem, co mają mi do zakomunikowania i mogłem psychicznie się na to nastawić.

W końcu, czy mogło być jeszcze gorzej?

2 komentarze:

  1. Piszesz fantastycznie. Twój język to po prostu bajka. Wciągnęłam się w Twoją opowieść. Gdyby była to skończona książka w całości utrzymana na tak wysokim poziomie prawdopodobnie trafiłaby do moich ulubionych. Nie zniechęcaj się czasem niewielką ilością komentarzy, ciężko tu o nie, jak się jest nowym na blogspocie. Ja w każdym razie zamierzam tu regularne wpadać. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za tak miłe słowa! Rzeczywiście, blogspot nie należy do witryn, na których łatwo się przebić, ale mam nadzieję że mi się w końcu uda i zdobędę grupkę stałych czytelników. Następny wpis planuję na weekend, bo kolejne dwa dni mogę mieć wyrwane z życiorysu (sylwester rządzi się własnymi prawami).
    Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytana historia coś w tobie poruszyła - zostaw ślad. Każdy komentarz jest dla mnie bezcenny.